poniedziałek, 18 listopada 2019

Mysie opowieści #4

"We`ll never be the same
never feel this way again"*



Zitajta!


No i kurde, nie wiem od czego zacząć i jak potraktować posta. Zebrało się trochę materiału budowlanego z którego możemy coś zbudować. Za długo zwlekałem i w efekcie tego trzeba to wszystko porozdzielać. A muszę powiedzieć, że w moim mieście odbyła się Kolekcjonerska Giełda Różności i stwierdzam z pełną powagą, że zaskoczyła mnie pozytywnie. Znalazłem nawet (stare) modele kolejek! Ale to w następnym poście. W tym będzie co innego.

Pomalowałem, pewnie z miesiąc temu,  kolejnego rajdera - czyli orka na dziku. Z miłą chęcią bym rozbudował swoją armię o nowych zielonych wsiowych buraków, ale ogrom pracy jaką bym musiał wykonać powala mnie na łopatki. A i muszę nadmienić, że goście będą potrzebowali przeciwników. Pech chciał, że mojemu "bąbelkowi" podoba się armia Basilea - skąd my znamy ten motyw niebiesko-złoty? Gepetto ma zdechlaków, ale na okrągłych podstawkach dlatego też chłopaki odpadają, chyba że umieścimy ich na tray`ach - co wcale głupim pomysłem nie jest. Tak czy siak, długo jeszcze nie pogram w King`s of War (a mamy już trzecią edycje!). Pozostaje malowanie i nadzieja.






Poczyniłem drobne kroki i nabyłem w końcu te movement trays, a naszukałem się ze znalezieniem odpowiedniego rozmiaru że ho, ho!. Znalazłem w końcu sklep co robi na zamówienie i kupiłem sobie pięć podstawek regimentowych na  reycast.pl.




Niestety moi milusińscy nie mieszczą się całkowicie na owych podstawkach, wystaje ostatnio szereg oraz jedna flanka. Prawdopodobnie będę musiał kiedyś domówić kolejne, minimalnie większe, a tych użyć w przyszłości jako "baza" pod oddział. Czyli nie będzie żadnych podstawek umieszczanych na płycie, tylko od razu kleje figurki na to i jedziemy z koksem. Pamiętać tylko żeby jakoś nawiercić dziurki i umieścić magnesy dymowe, tfu, neodymowe! Trzeba myśleć do przodu, bo umieszczanie pojedynczo  każdego złoczyńcy może powodować lekką frustracje u osób mniej cierpliwych.






Ranty są niestety łamliwe i trzeba na nie uważać, już mi się nieznacznie ułamały ze trzy i chyba będę zmuszony je czymś podkleić. Ale może to wina syna, bo coś tam się nimi bawił, a i ja sam kilka razy umieszczałem wsiowych na tych deseczkach. Powiem jednak szczerze, że bardzo fajnie wyglądają (mimo mojego kiepskiego malowania) te oddziały ściśnięte razem i strasznie chce się grać! Teraz się nie dziwie że przyznawane są punkty na turniejach za pomalowane armie. Bardzo apetycznie to wygląda na żywo.


Forteca z czarnego kamienia


Tym razem nie dałem uciec króliczkowi tylko złapałem go za długie uszy. Żałuje że nie kupiłem kiedyś na alledrogo (zwyczajnie się połaszczyłem na kasę)  podręcznika do gry Full Thrust - Gwiezdne floty wydanego przez wydawnictwo Portal wieeeeki temu. Dziś już bym grał sklejonymi zapałkami albo statkami z Star Wars. Mata imitująca przestrzeń galaktyczną, kilka latających meteorytów (lecących w kierunku ziemi!) i można latać w ruchu wektorowym! Księga miała wszystko co potrzeba, dziś jest trudna do nabycia i można śmiało ją określić jako biały kruk - łatwiej dostać ubranie dla dziecka w Lidlu w poniedziałek o 8 rano. Miałem też chrapkę na starego Warhammer Quest'a, on akurat od czasu do czasu jest dostępny. Dlatego przestałem zwlekać, bo znowu mi coś ucieknie i kupiłem WQ:Blackstone Fortress. Pojawiła się okazja, bo za 36 złotych zamówiłem wszystkie plansze i cały stuff potrzebny do gry, zabrakło tylko... figurek. Ale te będę sobie spokojnie nabywał pojedynczo, a tymczasem użyję dziewczyn i chłopaków z gry Necromenda - może się w końcu do czegoś przydadzą! Jak wygląda sama gra każdy z pewnością już wie, nie ma co jej przedstawiać. Pokaże jeno fotki z kronikarskiego obowiązku.








Pudło jest duże i cholernie ciężkie. Przez chwilę myślałem, że gość się pomylił i wysłał mi kompletną, być może nową grę! Wszystkie elementy były zafoliowane oraz niezwykle dobrze zabezpieczone. Gra  prezentuje się bardzo okazale, jest sporo różnych kart, klimatycznych kafelków i są fajne kostki. Czytam tylko zasady ze słomianym zapałem. Heh, muszę wspomnieć, że miałem problem z odebraniem paczki. Pani na poczcie się widocznie pomyliła i wydała gościowi moją paczkę, i to dosłownie przed sekundą, bo gdy ja wchodziłem to typek właśnie wychodził z wielką, czarną paką. Stałem tam z dobre 10 minut i pani z "okienka" próbowała wyjaśnić zaistniałą sytuacje. Na szczęście gość się wrócił, oddał mi moją grę, a sam zabrał swoją niewielką w porównaniu do mojej paczuszkę - tak sobie myślę, że go żona zawróciła uprzednio delikatnie upominając (nie umiesz czytać, debilu jeden!).  Widać wyraźnie, że gra ocieka chaosem.

środa, 30 października 2019

Star Wars: Pocket Model TCG & Ascension Card Game

"When last we met, I was but the learner.
Now, I am the Master."  ---  Darth Vader


Zitajta!



Lubię poprzeglądać sobie oferty sklepów od czasu do czasu, bo czasami można trafić na ciekawe rzeczy. Akurat sklep ISA w swojej bogatej ofercie posiada kilka starych, a nawet bardzo starych produktów. Lwia część nie jest już produkowana i dostępna w "normalnym" obiegu. Dlatego można za pomocą zbędnej gotówki zafundować sobie (niekoniecznie udany) powrót do przeszłości. Wziąłem sobie na spróbowanie, bo strasznie mnie korciło, dwie gry. Jedna to: Star Wars Pocket TCG - czyli połączenie karcianki z budową małych plastikowych modeli. Drugi tytuł to również gra karciana, ale tutaj już niczego nie lepimy, tylko po prostu gramy samymi kartami w: Ascension: Deckbuilding Game.

SW Krocket TCG


Przyznam szczerze, że nie zgłębiałem w ogóle tematu czym jest konkretnie gra. Niska cena za booster zachęciła do sprawdzenia czym w ogóle jest to ustrojstwo. Czy to jakiś bitewniak w pełnym słowa tego znaczeniu? No właśnie nie bardzo, gra bardziej przypomina warcaby z kartami. Najlepiej idee gry przedstawia ten oto obrazek:


http://swpocketmodels.com



Przesuwamy swoje modele ze strefy home do strefy centralnej, bądź ze strefy centralnej do wrogiej (powrót też jest możliwy). Ruch, walka i atak jest ograniczony, możemy to zrobić tylko modelami nie przekraczającymi pięciu gwiazdek (koszt łączny). Niszczymy wrogie statki bądź "cele", a samemu używamy kart ze swojego decka w czasie bitwy. No i właśnie nie przeczytałem, że najlepiej jak w decku jest 30 kart, a w boosterze jest ich sześć (3 commony, 2 uncommony, 1 rare). No i muszę dokupić jeszcze parę, żeby móc jako tako zagrać - chociaż da się zagrać spokojnie z mniejszą ilością kart czy modeli. Jak wygląda booster i co w nim znajdziemy? Zapraszam do UnkickBoxingu.








Boostery są duże i to pierwsze co rzuciło się w oczy. W środku mamy sześć kart, na oko standardowego rozmiaru (patrz M:TG czy Pokemon), modele w wyprasce (tak, tak, trzeba je wyciągnąć i samemu złożyć), zasady wraz instrukcją składania co trudniejszych pojazdów oraz dwie mikroskopijne kostki. Niech mnie kule biją, jeśli w życiu widziałeś mniejsze kosteczki od tych w środku! W dodatku Order 66 trafiły mi się również naklejki. Także nie ma lipy. Karty mają spoko grafiki, modele wymagają pewnej dozy zręczności (mile widziany bonus do zręki +3), bo jeśli masz dwie przednie kończyny zakończone młotami kowalskimi albo bochenkami chleba, to możesz mieć problem zrobić to bez używania ani jednego przekleństwa. Póki co nic więcej o samej grze powiedzieć nie mogę, na YT jest film instruktażowy, strona żyje i na forum da się znaleźć posty z tego tysiąclecia. Poniżej zdjęcia kosmicznych statków:






No jaki koń jest, każdy widzi. I nie ma się co pastwić nad modelikami czy porównywać ich do zabawek z Kinder Niespodzianki. Jeśli masz w domu dzieciaki to zawsze jest szansa, że pobawią się nimi i nakręcą kolejną część Gwiezdnych Wojen. Tak sobie myślę, że mogą one też posłużyć jako zamienniki do innych gier np. Full Thrust, albo jako przeszkadzajki do X-Wing'a czy SW:Armada.   

Ascension




Powiem szczerze, że kupiły mnie ilustracje na kartach tej gry. I bardziej sugerowałem się względami estetycznymi niż samą rozgrywką, chociaż ta zebrała również pozytywne oceny. Zestaw dla dwóch graczy to 110 kartoników, żetony z punktami oraz instrukcja, która służy jednocześnie za mate do gry (staaaandard!). Rozegrałem ze smarkiem dwie potyczki, ale musiałem wcześniej zainstalować apkę na fona, bo opacznie zrozumiałem zasady. Potem poleciało szybciej niż ścieki do rzeki po awarii głównej pompy. Gra jest prosta i praktycznie pozbawiona negatywnej interakcji (znajdziemy zło, ale w postaci niepodniesionej deski klozetowej w trakcie szczania). Dostępne są oczywiście dodatki i podejrzewam, że to one właśnie nadają większej głębi i podkręcają mechanikę na wyższy poziom. Młody powiedział, że ta gra jest jak zabawa w sklep, z tym że na początku masz mało produktów, a z czasem nabywasz ich coraz więcej, i więcej... Mnie się spodobało na tyle, że dokupię sobie dodatek jeden czy dwa (dajesz, dajesz osiem!)







piątek, 13 września 2019

Mantic'owy zawrót głowy

"I hear my battle symphony
All the world in front of me
If my armor breaks
I'll fuse it back together"*



Zitajta!





Minął miesiąc? Minął. To czas napisać posta, żeby boty erotyczne/reklamowe miały co robić. W międzyczasie próżnowałem i nic nie robiłem, w nic nie grałem, nie malowałem - trochę tylko czytałem. Z chęcią bym wziął udział w "30 dniowe wyzwanie fantastyczne", ale systematyczność w pisaniu postów jest dla mnie niewykonalna. Wiem, wiem, można było się przygotować wcześniej, ale kto tam w upalne lato myślał o tym. No dobra, przejdźmy do rzeczy. Znowu przeglądałem alledrogo, i na 200 stron jedna dziesiąta należy do gościa co sprzedaje figurki do LOTR'a (ma niekiedy horrendalne ceny), kolejna część należy do battle-models. W tym gąszczu udało mi się wyłapać trzy książki do Kings of War za 58 złotych. Grzechem było nie kupić, zwłaszcza że osobno każda kosztuje więcej. Jak wynikało z opisu księgi mają wyglądać jak nowe, tak też było. Nie mam im nic do zarzucenia. Mam tu zasady do drugiej edycji w twardej oprawie. Sztandarową księgę można podzielić na trzy części: tło fabularne (na litość Boską, komu przyszło do głowy określić świat terminem - Mantica - nazwą własnej firmy ?!?), zasady i kompletne listy armii. Nie ma żadnych poradników do malowania itp, reklam leku na grzybice pochwy/hemoroidów i suplementów diety. Jest za to masa zdjęć figurek i dużo fajnych rysunków (szkice).



Druga książka jest już w miękkiej oprawie i dużo cieńsza. Uncharted Empires  zawiera tylko i wyłącznie (jest jeszcze jedna zdolność i jakaś opowiastka na dwie strony)  listy kolejnych dziewięciu armii:

- The Brotherhood - jakiś odłam/królestwo ludzi, co używa magii wody nie tylko do jej uzdatniania
- Salamander Armies - jaszczurki, reptilianie, dinozaury i dużo ognia
- The Herd - fauny, satyry, koziołki, centaury, duchy lasu, wielkie orły i inne bestie
- The League of Rhordia - niziołki i halflingi
- The Trident Realm of Neritica - zaginiona Atlantyda oraz Aquaman i przyjaciele
- The Empire of Dust - zdechlaki  w wersji "starożytnej"
- Night-Stalker Armies - horror klasy B
- Ratkin Armies - nie powiem, sami się domyślcie  ;)
- The Varangur - chaos z północy wspomagany przez trolle

Niektóre armie mają dużo jednostek, naprawdę jest w czym wybierać. Jeśli została Ci tona figurek po poprzednim systemie (w którego już nie grasz), to będziesz usatysfakcjonowany.



Ostatnia pozycja jest moim zdaniem najmniej przydatna. Destiny of Kings zawiera przepis na prowadzenie kampanii, w środku jest jedna - The Quest of the Necromancer. Mamy także siedmiu nowych bohaterów i sześć dodatkowych scenariuszy. Chociaż w sumie może się przydać, w poprzednich pozycjach próżno szukać porad "jak grać".





mYszkoof'a świat

Jak już jest post, to i musi być zmalowana figurka. Kolejny dzikowiec (ohh, yeeaa!) wkracza do mojej armii i może do końca roku zmaluję pozostałą czwórkę. Niestety znowu (który to już raz?) figsę popsułem varnishem. Użyłem "świecącego" - ale tak to już jest jak się maluję od wielkiego dzwona, to i potem człowiek nie wie, albo nie pamięta co do czego służy. Chyba zacznę robić zdjęcia i wrzucać na bloga, a dopiero potem brać się za zabezpieczenie mienia. Gość się błyszczy jak lider partii w trakcie przemówienia na swojej konwencji wyborczej. Widać też wyraźnie w których miejscach nie doszedł lakier (zwłaszcza na podstawce), do tego mam wrażenie, że zjada mi subtelne kolory które zmalowałem. Ogólnie to źle to nie wygląda, ale strasznie ciężko zrobić zdjęcie temu potworkowi. Chyba czas zamówić coś w sprayu.




Musiałem poprzesuwać suwaki tu i ówdzie, żeby to nie kuło w oczy (nadal jednak na żywo wygląda to lepiej). Figsa z czasem straci swój blask i mam nadzieję trochę wróci do poprzedniej formy. Zdjęcia załączam z kronikarskiego obowiązku. Także musisz je przeboleć!

wtorek, 13 sierpnia 2019

Bitewniaki i RPG'y w jednym stali domku?

"Check the place
Check the space
Check the track all in your face"*


Zitajta!



Pierwsze kupione podręczniki


ostatnim poście napisałem że: "RPG'i wywodzą się mniej lub bardziej od bitewniaków". Czy tak w istocie było? W moim podręczniku do czwartej edycji D&D znalazłem coś takiego - ten tekst siedział mi z tyłu głowy (za kopułą w lewo). W rozdziale pierwszym, obok opisu czym są gry fabularne, znajduje się tabelka zatytułowana "Historia D&D". Oto co przeczytamy w pierwszym akapicie:

"Przed grami fabularnymi, komputerowymi czy wreszcie karcianymi istniały gry bitewne. Gracze używający metalowych figurek, by odtworzyć słynne  historyczne bitwy, byli pierwszymi graczami-hobbystami. W 1971 roku, Gary Gygax stworzył Chainmail, zestaw reguł, który pozwalał na dodanie fantastycznych stworzeń i magii do tradycyjnej gry bitewnej. W 1972, Dave Arneson zaproponował Gygaxowi nowe podejście, zamiast kontrolować olbrzymią armię, każdy gracz miał grać pojedyńczą postać, bohatera. Zamiast walczyć między sobą, bohaterowie współpracowaliby, aby pokonywać przeciwników i zyskiwać nagrody. Ta kombinacja zasad, figurek, oraz wyobraźni stworzyła całkowicie nową formę rozrywki, więc w 1974 roku Gygax i Arneson opublikowali pierwszy zestaw zasad do gry fabularnej pod szyldem TSR, Inc. - tak powstała gra Dungeons & Dragons."

Dungeons&Dragons - Podręcznik gracza edycja 4.0 PL. Wydawnictwo Isa (ISBN 978-83-7418-229-4, 2008 rok, str.7)



4.0 + 5.0 = ?


Znalazłem na blogu Inspracje tekst, który napisał sam "dziadzia" - czyli Gary Gygax - dla magazynu Dragon Magazine (nr 7, czerwiec 1977, str.7). Polecam przeczytać absolutnie wszystko wraz z komentarzami, aby czytelnik miał pełniejszy obraz, ja pozwolę sobie tylko na wycinek małego fragmentu:

"Chainmail - reguły rozgrywania średniowiecznych bitew (Gygax i Perren) zostały opublikowane w Domesday Book przed ich wydaniem przez Guidon Games. Oczywiście, wcześniejsza wersja była nieco mniej rozwinięta i przeznaczona została tylko dla rozgrywek w skali 1:20 [czyli 1 figurka odwzorowuje oddział 20 żołnierzy; K. G.]. Między pojawieniem się zasad w Domesday Book, a ich publikacją przez Guidon Games, zmodyfikowałem i rozszerzyłem reguły dla rozgrywek w skali 1:20 oraz dodałem zasady dla walk w skali jeden-na-jednego, toczenia turniejów oraz wprowadzania elementów fantasy. Rob Kuntz i ja kupiliśmy dużą liczbę 40 mm figurek i wiele z nich wyglądało tak heroicznie, iż wydawało się dobrym pomysłem rozegrać kilka gier, które mogłyby odwzorowywać akcję wspaniałych opowiadań w konwencji sword & sorcery."

Tłumaczenie tekstu: Key-Ghawr

Tak naprawdę, to przydałoby się wkleić cały tekst, dlatego jeszcze raz polecam zaznajomić się z całym artykułem. Ogólnie rzecz biorąc, to na całym blogu można znaleźć różne ciekawe rzeczy, które pomogą nam cofnąć się do przeszłości bez pomocy odpalania wehikułu czasu.

Ależ chwileczkę, chwileczkę! Znalazłem coś jeszcze! Spójrzcie sami, co autor Tunnels & Trolls, napisał w przedmowie do swojej gry:

"Dawno temu, w początkach historii gier fabularnych, napisałem Tunnels and Trolls, żeby grać z kolegami. Nie mogłem zrozumieć Tej Innej Gry, choć pojmowałem jej założenia i chciałem mieć system, w który potrafiłbym zagrać. Byłem naprawdę blisko początków gier fabularnych. Swoje pierwsze zasady napisałem w kwietniu 1975 roku; na publikację czekały do czerwca. Nie, to nie ja wynalazłem gry fabularne, ale to ja je uprościłem i pokazałem, że nie muszą być wzorowane na grach bitewnych - w mojej wersji były inspirowane raczej książkami i komiksami. Już wtedy widziałem graczy jako swego rodzaju superbohaterów z opowieści magii i miecza."

Tunnels & Trolls - Ken St. Andre (edycja Polska,  wydawnictwo Gindie, Kraków 2017, "Parę słów od Kena St. Andre - 2013, str. 3)




Z pewnością można więcej tego typu rzeczy przytoczyć, ale już chyba nie ma sensu. Może ktoś z boku pomyśleć, że hołduje tezie: "bez gier bitewnych nie byłoby RPG'ów". Ja jednak zacytuję komentarz Ojca Kanonika: "Należy też pamiętać o kwestii najważniejszej: NIGDY nie było jednego OD&D - to kocioł idei, pole do szerokiej interpretacji, często wychodzące poza współczesne pojmowanie (powiedzmy od lat 80-tych) RPG. Na pewno nie system RPG, ani żadna określona w pełni gra."

Kolejna sprawa, którą trzeba sprawdzić, to czym były te bitewne gry napoleońskie (w które zagrywali się Grognardzi) - szukałem w domu "Leksykonu gier planszowych", bogatą ilustrowaną księgę, którą kupili nam kiedyś rodzice. Niestety jej nie znalazłem, może bym trafił na ślad jakiejś ciekawej, inspirującej gry? Jak kogoś interesują gry wszelakie, to powinien zainteresować się również tym tytułem: "Podróże w krainie gier" Lech Pijanowskiego.

Nie chcę się bawić w panią psycholożkę (koniecznie duże okulary  i grzywka na trzy palce) z telewizji śniadaniowej, która będzie dowodziła jak bardzo gra w klasy z koleżankami na przerwie, czy gra w warcaby ze starszym rodzeństwem miała wpływ na powstanie pierwszej gry RPG. Dlatego nie będę wskazywać kosmatym palcem, że to od gier małych ołowianych żołnierzyków się wszystko zaczęło. Bo warto wspomnieć, że  fantastyka od zawsze była mocno oparta na literaturze i to od słowa pisanego się wszystko zaczęło - to moja prywatna opinia. 

Następna kwestia o której warto wspomnieć, to na ile twórcy pozwalali sobie w kopiowaniu/zapożyczeniu innych zasad do swoich gier. Były to czasy, gdzie autor mógł skopiować coś w skali niemal 1:1 i nikomu z tego powodu ręka nie zadrżała. Może i ktoś się do tego  otwarcie przyznał, ale  prędzej takie wstydliwe fakty ukrywał.

Ogólnie rzecz biorąc, chyba poprawniej byłoby gdybym napisał: "D&D wywodzi się mniej lub bardziej od gier bitewnych"? Bo rpg'ie to nie tylko dwie słynne litery z alfabetu, ale także: Traveller czy RuneQuest. A czy do gier bitewnych nie można zaliczyć warcabów czy szachów?  Mam nadzieję, że niczego nie poplątałem, bo starzy retrogamerzy akurat są mocno wyczuleni na kłamstwa. Ja o początkach dowiedziałem się przypadkiem, po prostu spodobały mi się relacje z sesji staroszkolnych gier. Bardzo ciekawy sposób na granie, w zupełnie inny niż do tej pory grałem. Właśnie w coś takiego chciałem zagrać z podopiecznymi! No i przypadkiem, coś nie coś poczytałem i się dowiedziałem. Przejrzałem swoje podręczniki i co mogłem, to znalazłem. Jeśli kogoś temat przypadkiem zainteresował, to z pewnością sam znajdzie więcej materiału (np. na zagranicznych stronach traktujących o początkach RPG). Ja sam zaprezentowałem zaledwie ułamek.

"Ekrany"
Nie wspomniałem nic o grach elektronicznych/komputerowych, a swoje początki też mają bardzo odległe. Chociaż w latach 70-tych wszystko dopiero kiełkowało.  

Gry ewoluowały w zupełnie nieprzewidywalnym kierunku, a przecież wszystko zaczęło się od rycerza, który chciał zabić smoka! Szewczyk, to ty?

















Ps. Zdjęcia pochodzą z mojej prywatnej (skromnej) kolekcji.

piątek, 9 sierpnia 2019

To nie są tanie rzeczy #6

"Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide"*


Zitajta!





No i stało się! Biłem się z myślami czy kupić, czy nie kupić. Mam w domu podręcznik do czwartej edycji, niestety system okazał się, w moim odczuciu, za bardzo ciężko strawny. Porównanie do gier MMO wydają się zasadne, co oczywiście nie dyskwalifikuje go w żaden sposób. Jeśli szukasz czegoś z rozbudowanymi umiejętnościami, lubisz grać na planszy z figurkami, to jest to produkt dla Ciebie. Co do nowej edycji, to miałem wilczy apetyt po pochlebnych recenzjach które znajdują się w Internecie. Może kiedyś zbiorę te linki i wsadzę je w przyszłego posta, jeśli będę kiedykolwiek jeszcze pisał o tym systemie. Podręcznik można kupić taniej w internetowych księgarniach, dlatego szukajcie cierpliwie, a znajdziecie. Gdzieś wyczytałem że druga edycja z uwzględnioną erratą ma się ukazać w sierpniu. Postanowiłem jednak nie czekać bo: produkcja jest w Chinach i obsuwanie terminów jest wliczone w koszty, a sama errata jest skromna. Więcej błędów w zasadach mają dużo chudsze książeczki, patrz Necromunda - powtórzę to jeszcze raz, ale instrukcja w języku polskim nie zawiera wszystkich "byków"! Chochliki drukarskie musiały się pojawić, ale ja ich nie uwzględniam w swojej ogólnej ocenie. Piszę to po to, bo ktoś  narzekał na to, że nie dostał pełnowartościowego produktu. Kolejna sprawa na której wieszali psy to tłumaczenie. Chyba najbardziej ich zabolał warlock, który został niechlubnie przetłumaczony na zaklinacza. Mnie takie (drobne) ekscesy nie prowokują do wściekłego zgrzytania zębami, przekładanie tak rozbudowanego i złożonego molocha musi nieść ze sobą pewne, delikatnie mówiąc, kompromisy. Oczywiście wieloletni fani mogli z tego tytułu poczuć lekkie strzykanie, gdzieś w okolicy wątroby (albo i niżej). Tak czy siak, warto odnotować fakt, że podręczniki się sprzedają dobrze.


Dwa tysie


Właśnie taka liczba mnie śmignęła przed oczami, tylko nie pamiętam czy ją widziałem na polter.pl, czy na innym dzbanbook'u? Ponad dwa tysiące zostało sprzedanych podręczników (informacja do sprawdzenia), a to znak, że jest zapotrzebowanie na gry w ojczystym języku i warto takie wydawać/produkować. Wszyscy z zapartym tchem czekamy na Warhammera RPG 4.0, księga w limitowanej edycji sprzedała się w ponad siedmiuset egzemplarzach - a do tanich nie należał. Jak mnie pamięć nie myli, to do końca sierpnia trwa przedsprzedaż na "zwykłą" wersje. Nie zamówiłem, bo cena obniżona została o dwie dyszki, spokojnie sobie poczekam do listopada i dozbieram różnice ;)

RPG'i wywodzą się mniej lub bardziej od bitewniaków. Mam parę figurek w szafie, których będzie można używać podczas sesji - właśnie patrzę na was dzikowcy. To będzie też dobry bodziec do kupowania zróżnicowanych wzorów (tylko czy ty to mistrzu pomalujesz?).

Praktycznie skończyłem czytać podręcznik, zostało mi niewiele do przeczytania (trochę o wyposażeniu i wszystko o bóstwach). Ale już mogę wytłumaczyć zasady osobom postronnym, do tego stworzyłem sobie i młodemu postać - wypełniłem karty postaci. Kto wie, może uda się w końcu zagrać?


sobota, 3 sierpnia 2019

Oblepiony rajder

"Why do you have to go and make things so complicated?"*

Zitajta!




Erotyczne boty zaczynają mnie podglądać z całego świata, a to znak, że trzeba napisać posta. Raczę Was kolejną porcją dziczyzny, bo już mi się figurki powoli kończą do malowania. Rzadko nabywam nowe, a jeszcze rzadziej nimi gram. Powiew świeżości miał przynieść WarCry, ale uznałem że niepotrzebna mi kolejna wersja/wariacja  skirmish'a. Z miłą chęcią bym się przesiadł na inną skalę walk, ale na taką skalę, która nie zjada gracza wraz z portfelem.

Malum, malum


Nie wiem czemu tego nie zrobiłem, ale mógłbym przysiąc, że przy sklejaniu modelu nie widziałem tych wszystkich linii podziału formy i innych niedoskonałości. Nawiasem mówiąc, bardzo często któraś z części się odklejała. Dlatego jeśli masz hopla na punkcie modelarstwa, to załóż maskę spawacza, bo mogą rozboleć cię gałki oczne i będę miał cię na sumieniu. Mogłem oczywiście coś poskrobać, ale bałem się że coś odpadnie, a i farba była już naniesiona gdzieniegdzie. Druga sprawa, to mój varnish matowy się skiepścił - i teraz mam na to dowód! Proszę zobaczyć jak na poniższym zdjęciu zgęstniał i stworzył lepką powłokę.






Przed użyciem trząchałem tych słoiczkiem, że aż mi mało staw barkowy nie wyskoczył, a i babcia z parteru zamknęła okna na balkonie, bo się zrobił przeciąg. I nie daj Boże, jeszcze się by rozchorowała na stare lata albo jej piesek. Ogólnie to mikstura moim zdaniem za mocno zgęstniała, zwyczajnie za rzadko jej używałem(?). Może da się to odratować, np. dolać rozpuszczalnika albo wrzucić jakiegoś "dopalacza" - w końcu skład chemiczny obu jest podobny. Będę pewnie musiał kupić nowy specyfik, tym razem w mniejszej formie, a żeby uniknąć kolejnych problemów. 
Starałem się odratować co się tylko dało i "śmietanę" zamienić na zielone błotko. Zrobiłem to po macoszemu, ale nie chciało mi się kombinować, bo łatwiej było coś spier*** niż naprawić. Koniec końców figsa mi się podoba i wyszła jakoś tak... grimdarkowato




Drzwi


Żeby sprawiedliwości stało się zadość, to muszę koniecznie umieścić wszystkie pomalowane rzeczy - przeca muszę to wszystko podliczyć przy kolejnym całorocznym podsumowaniu! Dawno temu zmalowałem tematy od Necromendy używając tym razem chemii od AKG. 

przód(?)

tył(?)


Miał się śluz wylewać z tego okrągłego otworu, tak jakby zaczęło przeciekać pod naporem zielonej substancji - no taki był zamysł. Na szczęście tragedii nie ma i wygląda to nawet spoko gdy się postawi na planszy. Na pewno bardziej klimatycznie niż pierwsze "tereny" które zmalowałem.

Ehhh... czemu to wszystko jest takie skomplikowane...

niedziela, 14 lipca 2019

Orc with Clan Axe

"Someone kick me out of my mind
I hate these thoughts I can't deny"*


Zitajta!





Już jakiś czas temu ukończyłem zielonego gościa, może teraz śmiało być wystawiony do gry. Plan był ambitny, czyt. fajnie pomalować. Nie malowałem nigdy metalu (na plakietce była informacja, że model może zawierać szkodliwy ołów!) dlatego nie bałem się, że jakiś element się pognie bądź połamie. Mogłem śmiało smyrać go używając metody suchego pyndzla. Niestety efekty wyszły niezbyt... hmm... no, mogło być lepiej. Poszkodowany ma na sobie kilka warstw i może konkurować z samochodami sprowadzanymi z Litwy, śmiało się uśmiechać do wszystkich VW Golfów i Passatów (TDI) ;) Wszystkie napięte żyły pomalowałem na fioletowo-czerwono i miało być bardziej cool niż ananas na pizzy. Przemalowałem to, bo chyba oprócz autora nikt nie wiedziałby co to za dziwne plamy - mój syn nie wiedział co to jest. No cóż. Ostatecznie figsa jest cała zielona, aczkolwiek tu i ówdzie mogą być jakieś przebłyski poprzednich wariacji. SpellCrow odwalił kawał świetnej roboty i rzeźba jest tak dzika, że po malowaniu na drzewo szybko zmykam. Ale pewnie tego nie muszę Wam mówić, bo te modele wszystkim są szeroko znane. Coś sobie od nich zamówię w przyszłości, bo moje bandy nadal są kulawe i czegoś im barkuje. Poniżej fotki:


Orki na traktory!


Po prawej Mantic'owiec


Przyjaciele czy wrogowie?



Ostatnie zdjęcie było robione w "pudełku", wstawiam je dla porównania, ale głównie dla siebie. Ziomuś lepiej prezentuję się z przodu niż z tyłu, plecki mogły wyjść lepiej. Czas chyba wziąć się za resztę dzikowców i będę miał spokój na jakiś czas z zielonym kolorem.

Wesprzyj




Może wiecie, a może nie wiecie? Ale Assault Publishing Studio ogłosiło jakiś czas temu zbiórkę na wydanie swojej gry PMC 2670. Pamiętam że figsy bardzo mnie jarały jak przeglądałem dawno temu serwis The Node. Wywiad z autorem też pewnie czytaliście na "Bitewniakowych Pograniczach", jeśli nie, to łapcie linka. Uważam że pan Marcin to fajny mappet, dlatego dostał ode mnie te trzy euro - sorry, ale zbieram na kolejne figurki : ) Zauważyłem, że licznik odwiedzin bloga leniwie się podnosi, widać okres letni nie sprzyja. Wszyscy pewnie odpoczywają pod gruszką. Wiem że tym samym nie dotrę do szerokiego grona, ale jeśli masz jakieś lewe euro z handlu kokainą, to możesz podarować je wyżej wymienionemu studio.