"Oh baby
I feel like
The music sounds better with you
Love might
Bring us back together
I feel so good
I feel like
The music sounds better with you"*
Zitajta!
Na Teutatesa! Jak ja dawno nic nie pisałem! Narzekałem trochę na to, że zdjęcia nie pokazują stanu rzeczywistego, znaczy pokazują, ale tak nie do końca. Wyszedłem problemowi naprzeciw i kupiłem namiot bezcieniowy na "Allezgrozzo".
Chwila, chwila! A może tak, panie kochany, samemu zrobić? Gdzieś w naszej blogosferze znajdę odpowiedni "tutorial". Materiał satynowy (o ile dobrze pamiętam to była satyna) można spokojnie nabyć i samemu z pudełka po butach stworzyć centrum bezcieniowe. Raz - nie wiem czy mam odpowiednie umiejętności, dwa - nie mam miejsca w chałupie na składowanie. A trzymać to w zakurzonej piwnicy? To chyba też nie najlepszy pomysł. Dlatego dzisiaj większość (tych tańszych) namiotów można złożyć i rozłożyć w kilka chwil. Ja swój po złożeniu (i przed) mogę schować do woreczka, a sam woreczek po skończonej pracy włożyć do szuflady.
Mobilność tego ustrojstwa podobała mi się najbardziej. A co znajdziemy jeszcze w białym worku?
Sześć kolorowych wkładek: czarna, niebieska, żółta, czerwona, zielona i biała.
Będę na pewno eksperymentował z kolorami, ale pewnie tylko biały/czarny zagości na stałe na łamach bloga. Dalej: dwa kabelki (z portem USB) do podłączenia panelów z diodami LED. Dwa panele są na stałe zamontowane do górnej ściany. Na każdym pasku jest dwadzieścia małych diod, możemy podłączyć jeden, albo oba naraz. Dlatego potrzebne nam będą dwa zasilacze, hub albo laptop.
Mamy jeszcze dekielek, żeby nam światło nie wpadało do środka i instrukcję obsługi "chińsko-hamerykańską". Sam zestaw prezentuję się zgrabnie i przemyślanie. Jak wspomniałem wcześniej, ustrojstwo składamy w try miga. Nawet dziecko nie będzie miało z tym problemu.
Poniżej prezentuję parę fotek które zrobiłem na szybko w nocy. Dla mnie wyszły zdecydowanie za "chłodne". Ale wina pewnie leży po stronie sztucznego światła. Następne będę robił w dzień, powinno być odrobinę lepiej.
Ostatni pomalowany-poszkodowany. |
To też "świeżak". |
Nie będę rekomendował namiotu bezcieniowego, bo każdy pewnie ma już swój dawno nabyty. Fotografowanie takich małych przedmiotów wymaga odpowiedniego sprzętu, dlatego ja musiałem kupić swoje "pudełko". Teraz pozostaje szlifowanie umiejętności "pstrykania" takich małych przedmiotów. Ale priorytetem zostaje nadal podniesienie "skilla" w malowaniu. Uczę się cały czas, ostatnio udało się pomalować dwóch zielonych "chopaków". Troszkę ruszył do przodu projekt Czaszkowe Działo. Chociaż mam z ową figurką trochę problemów natury technicznej. Coś źle skleiłem i dwóch diabłów zamiast na górze, będzie sobie stać na platformie na dole - ten wariant występuję w wersji Skull Throne. Końca nie widać... a jeszcze leży Necromunda, nawet nic przy niej nie grzebałem.
Na dziś to wszystko. Następne foty będą już tylko w "chałupie bez cienia" wątpliwości. A mi życzcie szczęścia i wytrwałości, bo samo to się nie pomaluje!
Namiot bezcieniowy to pierwszy ważny krok w robieniu dobrych zdjęć. Drugi to PhotoScape ;)
OdpowiedzUsuńPhotoScape? Nie znam gościa. Jeszcze :)
UsuńHehehe to się zgraliśmy. I recką i z firmą namiotu :D
OdpowiedzUsuńHue, hue. Ja na swój namiot czekałem ponad dwa tygodnie!
Usuń