"...Jeśli się znamy, to trzeba po pierwsze powiedzieć: "Dzień dobry". Zwyczajne, proste
"dzień dobry". Potem można się pytać o różne inne rzeczy. A nie od razu wykrzykiwać:
"O, idzie siwy! Ten ch*j od Laskowika!".*
Dzień dobry!
Nazywam się Krzysztof (zwany dalej myszkoofem) i mieszkam w Ostrołęce - mieście pełnym
seksu, pieniędzy i przemocy (kolejność nieprzypadkowa!). Postanowiłem złamać swoje
przyrzeczenie i założyć bloga (ciekawe czy w ogóle ktoś to przeczyta?). Tematyka będzie
się kręcić wokół gier figurkowych, aczkolwiek nie zamierzam się trzymać sztywno
wytyczonych ram i norm.
Wróćmy do figurek, kiedy to wszystko się zaczęło?
Pamiętam, to były lata szczenięce (szkolne). Braciak (zwany dalej Geppetem) pokazał
mi artykuł w Secret Service o Warhammerze Fantasy Battle. I muszę się przyznać, że była
to miłość od pierwszego wejrzenia. Ten świat, te figurki, ahhh... nie jeden dał się
wciągnąć niczym kamień w wodę. Ale namówienie rodziców na kupno plastikowych figurek
za kilka stówek - to była bariera nie do przeskoczenia. Nawet patrząc dzisiaj, można
śmiało powiedzieć, że nie jest to hobby dla każdego. Sklejanie, a zwłaszcza malowanie,
to druga para kaloszy którą trzeba wziąć pod uwagę. Zostawmy to, wróćmy do przełomu lat
2003/2004. Właśnie wtedy, pod koniec grudnia 2003 roku kupiłem zestaw startowy do Mage
Knighta 2.0. Wybór nie był przypadkowy, za (jeśli dobrze pamiętam) około 100 zł nabywamy
starter dla dwóch graczy. Dostajemy wszystko co potrzebne: kostki, miarkę, instrukcje,
no i same figurki. Gra miała jedną zaletę - dla innych to czysta profanacja - mianowicie
figurki były pomalowane i sklejone. Wystarczy tylko przeczytać rulesy i zapoznać się z
umiejętnościami poszczególnych figurek i voila, można się naparzać po tłustych gębach.
Aha, cholera jasna, zapomniał bym najważniejszego, jest coś, co wyróżnia Mage Knighta na
tle innych bitewniaków. Obracana podstawka (ponoć opatentowana!) na której zawarte
są wszystkie statystyki naszej postaci jak: atak, obrona, ruch, umiejętności, zadane obrażenia itd.
Jeśli nasz bohater otrzyma np. trzy obrażenia, będziemy musieli obrócić ową podstawkę o trzy "kliki",
a co za tym idzie - większość parametrów idzie w dół. Tracimy potrzebne skille, rzadko
są wszystkie statystyki naszej postaci jak: atak, obrona, ruch, umiejętności, zadane obrażenia itd.
Jeśli nasz bohater otrzyma np. trzy obrażenia, będziemy musieli obrócić ową podstawkę o trzy "kliki",
a co za tym idzie - większość parametrów idzie w dół. Tracimy potrzebne skille, rzadko
zyskując nowe. Szkoda, że gra nie przetrwała próby czasy, chociaż sam patent z podstawką
został do dzisiaj - HeroClix żyje! Batman, Hulk i Ironman bardziej kręcą
młodzież niż ogry, gobliny i inne trolle bagienne? Może to wina słabej promocji? Trudno
odpowiedzieć na te pytania. Grała miała wiele zalet: niski próg wejścia, dodatki (jak
Dark Riders - dostajemy figurkę jeźdźca), pomalowane i złożone figsy (proszę się nie
śmiać!), proste i szybkie zasady w języku polskim, kilka patentów jak karty pogody czy
karty przedmiotów (magiczne miecze, różdżki etc.). Kiedyś napiszę recenzje tego systemu
i poproszę także Geppeta o jego ocenę (liczę na Ciebie!).
Po nastu latach powracam do szczenięcych marzeń, kupuję starter - Storm of Sigmar - do
pełnoprawnego bitewniaka. Dlaczego stawiam na GW i ich kontrowersyjnego systemu Age
of Sigmar? O tym w kolejnym tekście!
Pozdrawiam i do zobaczyska!
Anna Karolina Kłys, Bohdan Smoleń. Wydawnictwo Otwarte, 2011 rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz