poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Blood Warrior

"Czasem się leci ładne, czasem się na dupę spadnie
O trzymaj się, chłopaku trzymaj się
Bo gdy się trzyma fason to się nawet spada z klasą
O trzymaj się, chłopaku trzymaj się

Już taka dola od przedszkola. Lepiej nie tłumaczy nic jej
Jak to, że no niestety trzeba mieć ambicję."*



Czołem!


Zrobiłem mały przegląd swoich pomalowanych figurek. Łącznie sześciu sigamritów. I się (lekko)
załamałem. Jedna do gruntownego odświeżenia -  zmyć, nałożyć podkład i pomalować raz jeszcze.
Praktycznie każda wymaga mniejszej bądź większej korekty. Coś tam poprawiłem, ale...
Nic to, zostaw na później chłopak - pomyślałem logicznie. Maluj dalej, ćwicz, patrz na
postępy, na progres. Nie od razu Kraków zbudowano - rzekł poeta. Zresztą, chce popatrzeć
na swoje projekty z perspektywy czasu. QC w wywiadzie powiedział, że ważniejsza jest
droga, nie cel! Także idę powoli jak żółw, stawiam te swoje milimetrowe kroki.



Okej, pora przestać przynudzać i przedstawić swoje wypociny. Oto dwóch Krwawych Wojowników:




Bardzo przyjemnie mi się ich malowało, zostawiłem parę detali (np. głowy), bo bałem się je
spartolić. Teraz myślę, że mogłem je spokojnie pomalować. Mądry malarz po szkodzie :)

Zmieniłem zdanie, po przynudzam jeszcze chwilę. Przeczytałem post pana Dhil Morgana z blogu Abiger Industry. Popatrzyłem na jego imponującą kolekcję i zrobiłem wielkie ŁAAAAŁ.
Tysiące figurek - różni producenci, systemy, światy itd. I tak sobie, kurde blade,  myślę.
Lwia część figurek nie zostanie pomalowana, ani nie dowię się, czy udało się wyrzucić szóstkę
na kostce. Pewnego dnia ktoś bezwiednie wyrzuci je na śmietnik. A pan złomiarz sprzeda
je na najbliższym skupie metali. Kupi ćwiarę i... przejdę do sedna.
Nie wiem czy nie ograniczyć malowania figurek do 3-4 kolorów. Zrobić to dobrze: schludnie,
klarownie i estetycznie. Detali których jest sporo i tak nie widać. Trzeba przyłożyć sobie
do oka. Ciężką pracę doceni tylko drugi wyWrotowiec. Większość osób, owszem, weźmię w rękę,
popatrzy, ale po chwili odłoży. Rzuci krótkie spoko. I tyle. Nie dziwię się, że X-Wing
pobił wszystkich na łeb. Temat na dłuższy artykuł - może Gervaz się o niego pokusi ;)


Pozdr!

*Piotr Bukartyk - Niestety trzeba mieć ambicję

3 komentarze:

  1. Oczywiście, że napiszę o X-Wingu :) Nawet grywam w to od czasu do czasu i poniekąd rozumiem fenomen jego popularności. Nie wynikający wyłącznie z pomalowanych figurek.
    Co do khornowców - każdy kiedyś zaczynał. Fajnie, że zależy Ci na jakości, ale dobrze pomalowana jest dopiero setna figurka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło mi, że do mnie zajrzałeś ;-)
    Tak, te duże kolekcje potrafią być z jednej strony inspirujące a z drugiej demotywujące zarazem. Ot, paradoks. Trzeba sobie w pewnym momencie uświadomić, że bez przestawienia na malowanie masowe nie ma szans :)

    Dobre te Khorniaki!

    OdpowiedzUsuń