wtorek, 17 kwietnia 2018

Mysie opowieści: Czy dopadła mnie gangrena?

"So call out my name (call out my name)
Call out my name when I kiss you so gently
I want you to stay (I want you to stay)
I want you to stay, even though you don't want me"*

Zitajta!


Ale pupa!























Co słychać? Ano dobrze. Jeden gang jest sklejony w całości, ale chyba poprzednio o tym pisałem. Zapomniałem tylko dodać, że w trakcie szykowania wyżej widocznego poszkodowanego spostrzegłem, że dwie ramki z częściami są identyczne. Już pomyślałem, że człowiek który to pakował się pomylił, szybki rzut okiem na ramki gangu Escher. Też dwie ramki są bliźniaczo podobne! Nie może być! Coś podobnego, phi, phi. Na szczęście moje obawy były bezpodstawne. Spokojnie nasze "gangreny" złożymy, starczy plastiku dla każdego. Mało tego! Możemy stworzyć dwie identyczne postacie, a nawet nieznacznie modyfikować (różne bronie i elementy uzbrojenia).

Czy dopadła mnie gangrena?


Co słychać doktorku?
No właśnie, czy dopadła mnie tytułowa choroba? Wszystkie objawy wskazują że... powoli wychodzę na zdrowie. Tylko czy ja naprawdę chcę wyzdrowieć? Pięciu ziomków jest już w podkładzie. Dwóch całkowicie pomalowanych - pokazałem tymczasem tego pierwszego. Dziesięciu złożonych. Już obiecałem mojemu synowi, że przeczytam jeszcze raz zasady i pogramy sobie na dużym luzie. Znaczy tak, żebym to ja przegrał, a on wygrał. Bo chyba nikt nie chce tracić swojego (przyszłego) największego giercowego maniaka. Troszkę zasady wydają mi się przekombinowane, strasznie sporo rzutów, ale poczekajmy z pierwszą grą. Potem kolejna, kolejna i... kolejna? Wtedy będzie można się pokusić o napisanie kolejnego posta, a może i recenzji? Ale to pokaże czas, a ten leci jak woda przez palce. Niedawno skończyłem czytać "Piknik na skraju drogi", a szwagier tak zachwalał "Hyperiona", że pożyczyłem od niego tą... ha! Ja wiem, ja wiem! Nie "tą" książkę, tylko "tę" książkę. Nie udało Wam się mnie "złapać". Gdzieś hula w sieci tekst w którym napisane są nasze najczęstsze błędy językowe. Starałem się zapamiętać jak najwięcej, a ile konkretnie zostało w głowie? Tego to nawet ja sam nie wiem. Ale wróćmy do...eee...yyy... 

Mistyfikacja mnie interesuje

Jednoręczny shotgun

Ludzie w tym hobby często coś modyfikują, zmieniają, nieustannie coś kombinują. I sporo tych tworów wart jest uwagi, bo czasami efekty są imponujące. Sam chciałem coś zmieniać, ale tak naprawdę niewielkie miałem pole do popisu, bo zwyczajnie mam mało figurek. Kupka bitsów którą dysponuję jest po prostu malutka. W trakcie składania Goliathów w całość spostrzegłem niemal od razu, że z szotgana można usunąć palce (brrrrr!). Dzięki czemu nasza pukawka będzie wyglądała jak jednoręczna. Pewnie ten pomysł przyszedł do głowy nie tylko mnie (wrrr!). Wystarczy wziąć do ręki nożyk i troszkę podłubać. Oczywiście zostaną drobne ślady po operacji chirurgicznej, ale każdy sobie z tym poradzi. Mi ta drobna modyfikacja bardzo się spodobała, myślę czy pod spodem nie doczepić granaty tak, żeby wyglądał a`la wyrzutnik granatów (granatnik?). Ten model zostawiłem sobie na koniec, bo nie mogę się jeszcze zdecydować. Oto jak wygląda gościu (ręka przyczepiona na ślinę):

Pierwsza mistyfikacja

Grzyby w kwietniu?!


Użyłem dziadka do orzechów jako "chwytak" który ma mi pomóc w malowaniu. Zakupiłem masę modelującą, czyli plastelinę na sterydach i taki oto twór mi wyszedł (patrz obok). Bardzo dobrze się to sprawdza w praktyce, wizualnie też nie wygląda najgorzej. Łepkiem można kręcić! A jak znudzi nam się malowanie figurek, to możemy na rozgrzewkę rozbić parę orzechów. Można? Można. 





Do następnego!

3 komentarze:

  1. Życzę udanych gier z synem! Z doświadczenia wiem, że dzieci około 6 - 8 roku życia są w stanie opanować dość trudne reguły. Ale w tej grze kostki mogą zniweczyć plany ustawienia meczu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze w roli chwytaków sprawdzają się puste plastikowe opakowania po APAPie i IBUPROMie :)

    OdpowiedzUsuń