piątek, 21 grudnia 2018

POKEMON: Sun & Moon Trainer Kit

"I'm the trouble starter, punkin' instigator

I'm the fear addicted, a danger illustrated

I'm a firestarter, twisted firestarter

You're a firestarter, twisted firestarter"*


Zitajta!






Tak, tak... radzę się mocno chwycić siodła, bo dzisiaj temat wybitnie ekstremalny. Jeśli nie masz skończonych 18 lat, to proponuje zapytać o zgodę rodziców, ponieważ treść może być nieodpowiednia dla takiego młodego umysłu. Akurat tak się składa, że Bombel na urodziny zapragnął mieć karty z pokiemonami. Zobaczył to u kogoś i się spodobało, a ja sam byłem ciekaw o co tyle szumu. POKEMON TCG ma już swoje lata, bo początki sięgają 1996 roku, czyli jest niewiele młodsza od popularnego M:TG. Do tego to jedna z popularniejszych gier w tej kategorii, chociaż prym od zawsze wiedzie jedna gra - i pewnie tak już zostanie. Mimo to stale wychodzą nowe dodatki, nowe pokemony - są organizowane turnieje nawet w naszym kraju. Także gra żyje. Ja znalazłem dość tani zestaw (bo już za 40 złotych można go nabyć) dla dwóch początkujących graczy, który umożliwi nam zapoznanie się z grą i całą mechaniką. Dzisiaj właśnie go Wam przedstawię.

Ale to już było...


Wybaczcie, ale muszę zrobić osobistą wycieczkę do przeszłości. Pewnie nie znajdę wśród moich czytelników młodego osobnika, który by nie pamiętał od czego to wszystko się zaczęło. Bo trzeba przyznać uczciwie, że Pokemony weszły do naszej rzeczywistości z buta. Najpierw serial na Polsacie z Ash'em i Pikachu w roli głównej. Potem tazo z wizerunkami małych stworków w chipsach Lay's - używaliśmy tych małych plastikowych krążków do gry w a'la pchełki. Raz się w nie dmuchało, raz się w nie pstrykało itp. Zwycięzca zabierał przegranemu żeton. Prawdziwy szał ogarnął chłopięcą część społeczeństwa, bo laski kręciły na to nosem. Akurat to były czasy kiedy dziewczyny miały za sobą swój pierwszy "PMS", a połowa kumpli z klasy paliła już szlugi w męskiej toalecie. Potem były gry na GameBoya'a w które się fajnie grało i zyskały niemałą popularność (głównie na zachodzie). Dzisiaj jest aplikacja POKEMON GO! - której sława i blask jakby oklapła. Zostawmy już to i przejdźmy do zestawu, bo w nim oprócz kart znajdziemy kilka ciekawych rzeczy.

Pokaż kotku co masz w środku


Na początek karty! Mamy dwa zestawy składające się z 30 kart, których nie powinniśmy tasować, bo dla każdej z talii mamy osobny mini-podręcznik który przeprowadzi nas krok po kroku przez rozgrywkę. Te małe książeczki są tak naprawdę wystarczające, aby wprowadzić gracza który wcześniej miał do czynienia np. z Magic:The Gathering.


Dostajemy dwustronną papierową matę na której pomieszczą się obaj gracze, będą mogli spokojnie przeprowadzić swoje pierwsze rozgrywki. Jest na niej miejsce na naszego aktywnego pokemona, ławkę rezerwową, miejsce na deck, karty odrzucone i karty zwycięstwa (moje luźne tłumaczenie z "prize cards"). Na odwrocie znajdziemy pełne zasady, czyli wszystko co powinien wiedzieć każdy trener pokemonów. Sama mata d*py nie urywa, ale korzystaliśmy z niej za każdym razem. Daję zasłużonego plusa.

Rules

Matt Damon
Dalej są... zwykłe papierowe żetony do zaznaczania specjalnego stanu naszego podopiecznego oraz żetony do zaznaczania obrażeń (10, 50 i 100). Są one kiepskiej jakości, wręcz mizerne - jeden zaczął się już odklejać, do tego byle kichnięcie zmiecie je z maty. Lepiej zaznaczać damage czymkolwiek innym, jeśli nie mamy nic  pod ręka to od biedy spełnią swoje założenia.


W środku znajdziemy kartę kodu, którą będziemy mogli wykorzystać w grze w wersji online. Powinniśmy dostać dokładnie te same karty co znajdziemy w tymże zestawie. Jest to dla mnie bardzo miły akcent, twórcy M:TG mogli by śmiało ten pomysł skopiować. Tak samo jest z boosterami. Jak kupiłeś to dostajesz kod aktywujący zarówno booster w grze Pokemon TCG Online. Uczciwe podejście. 
Został nam już tylko plastikowy, świecący pieniążek (po cichu liczyłem na ciężki, metalowy krążek) i papierowe pudełko do którego powinny zmieścić się wszystkie nasze karty.


Za kody są nagrody

Nie mam pojęcia co przedstawia moneta.

Grrrramy


Byłem strasznie ciekaw jak się w to gra. Nie wiedziałem czego tak naprawdę mam się spodziewać. Swego czasu sporo grałem w M:TG przez Internet. Medżyk to dla mnie niekwestionowany lider gier, nie tylko karcianych. Nieskończone możliwości, kilka różnych trybów rozgrywki (jedne mniej udane, drugie bardziej), ciągły rozwój gry w postaci nowy dodatków... no pozytywów jest dużo. Dlatego z niemałym niepokojem oczekiwałem pierwszej gry po przeczytaniu zasad. 

Znacie?

Co robimy najpierw? Dobieramy siedem kart i koniecznie musimy wyłożyć pokemona (w wersji BASIC) w aktywnym polu (tylko jeden może się w nim znajdować) i do pięciu na ławkę rezerwową (bench). Potem kładziemy sześć kart zwycięstwa (prize card), jeśli pokonamy stworka przeciwnika to zabieramy jedną kartę z tego stosu. Jeśli zabierzemy wszystkie bądź przeciwnik nie jest w stanie wyłożyć pokemona (bo nie ma żadnego na ławce) to wygraliśmy grę. Aby pokemon mógł zaatakować drugiego będzie potrzebował energii (koszt ataku). Do większości ataków nie będzie potrzebny nam odpowiedni kolor many, do tych najlepszych i specjalnych już tak. Mamy oczywiście karty przedmiotów, supporterów i stadionów. Wszystkie rządzą się swoimi nieskomplikowanymi prawami. Jak to wszystko wygląda w praktyce? Bardzo płynnie przebiega sama gra, nie ma żadnych przestojów. Tak naprawdę wiesz co chcesz zrobić, kombinacji jest kilka, ale czasami nie jesteś w stanie zagrozić swojemu przeciwnikowi bo ten szybko ewoluował swojego ziomka. A z każdym upgrejdem zyskuje się dodatkowe życie i śmiercionośne ataki, które będą niszczyły nasze pokemony za każdym razem. Jeden silny pokemon spokojnie pokona wszystkie pozostałe, jeśli sami nie doprowadzimy do ewolucji, to ciężko będzie wygrać. Jeśli nie dociągniemy zbyt odpowiedniej ilość pokemonów w wersji BASIC, to nasza ławka będzie pusta i szybko odpadniemy. Znowu jeśli nie będziemy ulepszać wcale pokemonów do poziomu pierwszego (stage 1) i drugiego (stage 2), to szybko przeciwnik nas wykurzy z pola bitwy (jeden silny atak = zgon). Złożenie optymalnego deck'a na pewno jest trudne ale i satysfakcjonujące. Sama gra mi się (o dziwo!) bardzo spodobała i z miłą chęcią kupiłbym sobie tematycznego deck'a i grał. Jeśli się przymknie oko na otoczkę wizualną, która notabene wcale mi nie przeszkadza, to dostajemy przyjemną grę z bardzo szerokim zapleczem.


Gaś pan światło, panie mYsza


Na koniec oczywiście akcent "figurowy", żeby nie było że nie jesteśmy w nieodpowiednim miejscu. Kupiłem sobie dwie farby, aby móc domalować resztę gangerek. Niestety sklep nie posiadał odpowiednich dla mnie kolorów, dlatego tylko dwa - z czego jeden trochę z czapy :-/

A to nie powinno być na żółto i na niebiesko?

Pomalowałem jeszcze dwa elementy scenerii, na resztę rzeczy muszę nałożyć podkład, bo nie mam co malować. (A nie, jednak mam co malować - jeden dzikowiec i dziewczyna już czekają na muśnięcie pędzlem.)


Można grać!


No i to by było na tyle. Pozdrawiam gorąco moich fanów! HA, ha ha!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz