Dzień dobry!
W środę przyszła paczka z samych czeluści piekła! Noo, może trochę przesadziłem.
Dokładnie to z Białegostoku. Oprócz zestawu Storm of Sigmar, pozwoliłem sobie
zakupić klej i książeczkę wprowadzającą w figurkowy świat Sigmara - chociaż
bardziej podkusił mnie dołączony Liberator. Od przybytku głowa nie boli.
Co dostajemy za 119 zł (konsekwentnie będę wliczał wszystkie koszty wysyłki)?
Prosto z czarciego kotła. Musiałem chuchać w dłonie, żeby się nie poparzyć! |
Zacznę od owej książeczki liczącej sobie 96 stron. Na prawie samym początku
ujrzymy coś na wzór komiksu. Nie czytałem go, ale domyślam się, że przedstawione
jest tam (w telegraficznym skrócie) tło historyczne. Czyli co, kto, gdzie i kiedy.
Dalej znajdziemy raport bitewny, prezentacja różnych zestawów i frakcji. Tu
się zatrzymam na momencik. Bardzo spodobała mi się ekipa Seraphonów (lizardmeni),
a najmniej krasnoludzcy Fyreslayer. Goli do pasa, pomarańczowobrodzi krasnoludzi
są zbyt do siebie podobni, cała ekipa na obrazku wygląda jak orange juice.
Oczywiście to moje, czysto subiektywne zdanie. Jedźmy do przodu. Dalej znajdziemy
poradnik młodego malarza i zasady gry. Całość doskonale nadaję się na dłuższą
bądź krótszą posiadówę na "klopie". Mało tekstu, dużo obrazków - umili nam
czas zbytnio nie przegrzewając naszej mózgownicy. Książeczkę, a dokładniej mówiąc,
to biuletyn informacyjny naszpikowany reklamą własnej stajni kupi każdy fan.
Reszta, jak ja, połaszczy się na dodatkowego Liberatora, tym bardziej że wsio
zamyka się w cenie dużego kebaba.
Teraz czas na głównego winowajce całego zamieszania.
Oto co znajdziemy w małym pudełku:
- cztery warscrolle - statystyki i umiejętności naszych dzielnych wojaków
- siedem (skromnych) białych kostek z czarnymi oczkami
- piętnaście czarnych podstawek, z czego pięć jest większych
- zasady wraz z czterema scenariuszami
- kalkomanie
- cztery wypraski zawierające trzynaście figurek do złożenia
- instrukcję sklejenia modeli - trzeba przyznać że dokładna, Adam Słodowy byłby dumny
Ogólnie rzecz biorąc, to jest moje pierwsze spotkanie z Games Workshop. Muszę
się przyznać, że figurki robią wrażenie i bardzo mi się podobają, zwłaszcza
Bloodreavers. Sam zestaw ma wszystko czego potrzeba do startu.
O samym GW i ich polityce powiedziano już chyba wszystko. Ale tu, trzeba im
to przyznać, strzelili dla mnie w dziesiątkę. Dlaczego? Dzisiaj większość starterów
waha się w granicach od 200 do 500 złotych. Cena dla niektórych może wydawać
się zaporowa.
Za 76 złotych otrzymujemy dwie popularne frakcje. Możemy śmiało dokupić
bohatera bądź więcej mięsa armatniego. Jeśli gra nie przypadnie nam do gustu?
Cóż, za te pieniądze żal związany z wydatkiem minie szybko, a jeszcze szybciej
minie, jeśli go sprzedamy. Komplet coraz trudniej dostać, co jak przypuszczam
dowodzi, że rozszedł się po ludziach.
No to tyle na dziś. Koniec tej nudnej recenzji!
*Time - Telegram. Popularna piosenka discopolowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz