czwartek, 22 marca 2018

Skull Cannon

"Goddamn need some help
I can't help myself
Cause my girlfriend's in love with someone else
Goddamn it's too bad
Really wished it would last
Always wanting what
I'll never have, so goddamn"*

Zitajta!


   Przedstawiam poszkodowanego, model nad którym pracowałem kawał czasu. Projekt rozpocząłem ponad pół roku temu. W sumie to sam już nie pamiętam dokładnie, kiedy to wszystko się zaczęło. Nauczyłem się parę rzeczy, wiem co lepiej robić, a przynajmniej tak mi się wydaję. Poniżej przedstawiam swoją przygodę, także jeśli masz chwilę czasu, to zapraszam do przeczytania moich wypocin.

Red is bad?

Początek końca?


   Model arcyciekawy, miodny, klimatyczny... Brak słów żeby opisać jego epickość. Model który z powodzeniem użyjemy w różnych grach, z pewnością wzbogaci swoją obecnością każdy fantastyczny świat. Może się wydawać, że opcja "Czaszkowe Działo" nie będzie pasować do "Starego Świata". Nic bardziej mylnego! Chaos (i jego bogowie) to byty przekraczające ludzki umysł, to coś czego śmiertelnik nie potrafi pojąć i zmierzyć. Chaos wykracza poza wszelkie ramy, czy to czasu, czy to wyobraźni. Potrafi przenikać sfery i wpuścić do naszej rzeczywistości stwory o których nawet nam się nie śniło. Takim właśnie stworem jest "Czaszkowe działo", potwór-maszyna która wypełzła z samych czeluści piekła. Ja postanowiłem właśnie ową mroczną maszynerie złożyć, chociaż moja Żonkilia nalegała na opcję "Krwawy tron". Nie posłuchałem się i zrobiłem swoje.
Na samym początku wszystkie ramki spryskałem podkładem, żeby każdy element był równomiernie nim pokryty. Wcześniej zdarzało się, że figurka nie miała pokrytego boku, bo źle rozprowadziłem farbę. Teraz się wycwaniłem! Uważam jednak, że ten myk ma jedną wadę. Podczas wyciągania części z wyprasek, możemy wyłamać go razem z farbą. Dosyć często się tak właśnie działo, że kawałek podkładu (szary kolor) dosłownie odpadał. Chyba jednak zostanę przy starym sposobie i spryskam gościa kiedy skończę sklejanie.
Sklejanie! Tu też jest dobra historia. Wszystkie części maszynerii dobrze do siebie pasowały i nie miałem większych problemów. Schody zaczęły się z dwoma diabełkami. Mają na sobie kilka kilogramów kleju, bo często kończyny odpadały. Chciałoby się powiedzieć: łamały się jak zapałki. Ale zdecydowanie zapałki przekraczały wytrzymałością owe diabełki. Za każdym razem jak przystawiałem je do "Czaszkowego Działa", to coś musiało odpaść. A to ręka z mieczem, a to wachlarz na grzbiecie, a to inna część. Nie mogłem ich spasować. A przymierzałem je od przodu i od tyłu, i za każdym razem coś nie pasowało. Albo były za blisko, albo za daleko i łańcuchy były krzywo. Zawsze po takim manewrze jedna z części zostawała mi w dłoniach. To doprowadziło mnie do szewskiej pasji. Na pomoc przyszedł klej "Kropelka". Skleiłem i się trzyma. Chwila! Zamiast skleić ich opcją "na górę", skleiłem ich opcją na "na dole" i finalnie diabełki stoją przed samą paszczą. Szczerze? Takiego rozwiązania nie widziałem jeszcze, a przyznać muszę, że sporo przejrzałem zdjęć ukończonego projektu. Mój klej z "GW" zwyczajnie nabrał za dużo powietrza i wywietrzał, przez co stracił trochę na swojej mocy. Machnąłem na to ręką. Ważniejsze było dla mnie malowanie.


Więc chodź pomaluj mój świat?


   Początek malowania - to pokrycie poszkodowanego czerwoną farbą i mozolnie nakładanie bazowych kolorów. Ten etap nie był za bardzo ciekawy i niemiłosiernie długo się z nim męczyłem. To właśnie te początkowe fazy leniwie potraktowałem i tylko patrzyłem jak trzeba zmieniać kartki w kalendarzu. Później było lepiej, kiedy miał na sobie już kilka kolorów można było próbować go dopieścić. Bardzo intrygowało mnie jego podbrzusze i starałem się zrobić ładne przejścia. Niestety nic z tego nie wyszło, brzuszek koniec końców jest fioletowy, ale pod spodem jest kilka kolorów. I tylko sprowadzony VW Passat/Bmw 5 z Litwy ma na sobie więcej szpachli niż farby ma mój poszkodowany brzuszek. Na zdjęciach nie widać tego tak dobrze, ale wyszło średnio, ordynarnie. Kilka rzeczy zostawiłem, bo nie potrafiłem zrobić tego lepiej. Wszelkie czaszki wyszły też jakoś tak brzydko, to samo kolce i wielki róg. Fajnie to wyglądało na pudełku, mi się nie udało powtórzyć tego manewru. Najlepiej malowało mi się dwa czerwone demony. Ich rogi są chyba najładniejsze.



Same diabliki są jaśniejsze i miło kontrastują z ciemniejszym modelem, taka moja subiektywna opinia.
Na samym końcu zdarzyła mi się nieciekawa przygoda. Chciałem już wszystko pokryć lakierem zabezpieczającym, ale końcówka się zakleiła i nic nie leciało. Zrobiłem otwór. Naciskam. Naciskam mocniej, mocniej i... bach! Wystrzelił kurek i wszystko dookoła zostało pokryte białą, lepką mazią. Moja Żonkilia nakrzyczała na mnie i wpadła w szał berserkera. Wzięła się za sprzątanie, a ja z laickim spokojem rozprowadzam pędzlem "śmietanę". I albo za dużo tego było, albo pędzel był czymś umazany, ale pojawiły się na szczelinach i krawędziach modelu coś na kształt bąbli kąpielowych. To był kolejny gwóźdź do trumny, nie dość że poszkodowany odbiegał od mojego ideału, to teraz jeszcze i to. Dałem kilka dni na wstrzymanie, niestety bąble nadal są i nic nie zanosi się żeby zniknęły. Mogłem je zamalować, ale zwyczajnie oklapłem z sił. Pracowałem długo i ciężko, bo to pierwsza moja taka duża figurka.

Słowo na niedzielę


Co mogę powiedzieć na koniec? Finalny projekt budzi we mnie sprzeczne uczucia. Miałem już myśli samo... tfu, zastanawiałem się, czy go od nowa nie pomalować. Czy zrobiłbym to teraz lepiej? Nie mam pojęcia, ale czas który nad nim spędziłem jest nie do odzyskania. Nie chce mi się znowu z nim męczyć. Fajnie że go ukończyłem, ma kilka fajnych elementów które pomalowałem poprawnie. Nie zostanę mistrzem cieniowania, ani mistrzem jasnych krawędzi. "Czaszkowe działo" wyszło jakoś tak... no, średnio na jeża. Poniżej przedstawiam resztę fotek. Białe tło jest zdecydowane za chłodne, muszę jeszcze popracować nad zdjęciami. Ale to jeszcze trochę czasu i praktyki. 
Nie mam pudełka aby przetransportować tak duży model, a ukończyłem go właśnie po to, żeby nim grać!
Strzeżcie się! "Czaszkowe działo" będzie pluć na was ogniem, a jeśli się ten skończy, to zacznie pluć farbą. Bo tej akurat ma sporo na sobie.










2 komentarze:

  1. Generalnie nowe pomysły figurkowe GW do mnie trafiają. Nawet te nowe morskie elfy... Ale ten model jakoś nie przypadł mi do gustu. I nie jest to wina malowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skull cannon jest... specyficzny, mojej kobiecie też się nie spodobał.

      Usuń