niedziela, 8 kwietnia 2018

Mysie opowieści: Co na warsztacie? Czyli pierwsza "Gangrena" za nami.

"Deeper I'm falling
Into the arms of sorrow
Blindly descending
Into the arms of sorrow

There must be serenity"*



Zitajta!


   W końcu się wziąłem do roboty i posklejałem gang Goliathów. Kupiłem nowy klej do plastiku, bo mój stary klej od Citadela nabrał za dużo powietrza. Wnioskuje że się skepścił i nie klei już tak dobrze. Niestety figurki mają elementy które mogą często odpadać. Np. granaty przypięte przy pasie. Dlatego znowu moim bliskim współpracownikiem została "Kropelka". Bo jak głosi słynny slogan reklamowy: "Co kropelka sklei, sklei, żadna siła nie rozklei". Nie wiem czy się nie zaprzyjaźnić na stałe z owym "przylepkiem", mimo jego uciążliwych wad.



   Po sklejeniu przyszedł czas na malowanie. Byłem bardzo zmotywowany i pełen nadziei. Jak zwykle posiłkowałem się filmem instruktażowym przygotowanym przez Games Workshop. Oto link dla zainteresowanych: Necromunda: How to paint House Goliath.
Większość kolorów miałem, zabrakło chyba trzech. Początek szedł standardowo czyli tak sobie. Troszkę się męczyłem, bo rzadko ostatnio maluję. Chociaż ja zawsze rzadko malowałem. No ale, aby do przodu, aby przed siebie. Schody pojawiły się bardzo szybko. I zawsze w tym samym miejscu. Skóra. Pierwszy kolor nałożony, nasz poszkodowany wyglądał jak z indiańskiego plemienia. Bugman's Glow zrobił swoje, potem wash Reikland Fleshshade. Czyli standardowa kombinacja. Kolejny kolor: Cadian Fleshtone. Poległem jak żołnierz od kuli przeciwnika. Tak brzydko mi to wyszło, że aż się przeraziłem. Ta farbka ma dla mnie dziwną właściwość, pozostawia na figurce widoczny ślad przypominający mi kredkę świecową. Albo coś jak kreda w szkole. Takie suche kreski. Całość wyglądała gorzej niż przedtem. Musiałem znowu na skórę nałożyć cień. Potem próbowałem to jakoś rozjaśnić, jakoś to tam wyszło, ale nie tego chciałem. Mój zapał został ostudzony. Rozjaśnianie krawędzi to nadal moja bolączka. Tak fajnie to wygląda na filmiku, a w rzeczywistości robię albo za grube krechy, albo nachodzę na inne pole i muszę poprawiać. Specjalnie kupiłem trzy nowe pędzle, aby nie składać swoją nieudolność na sprzęt techniczny. W mieście seksu, przemocy i biznesu mam dostęp do pędzli firmy RENESANS. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest pierwsza liga, ale pędzelek kosztuję mniej niż hamburger w budce. Nabyłem: 0, 2/0 i 3/0. Czyli powinno wystarczyć do malowania różnych szczegółów. Nadal używam podkładu ze sklepu z częściami dla samochodów, ale na tyle etykietki jest wspomniane, że "szpreja" można użyć do innych prac hobbystycznych. Mnie to przekonało! Już sobie obiecałem, że przy najbliższych większych zakupach zakupię podkład w farbie. Bardzo jestem ciekaw różnicy, o ile w ogóle ona jest. Okej, technicznie byłem przygotowany, mentalnie też. Gdyby nie ta nieszczęsna skóra, to może model wyglądał by odrobinę lepiej. Najgorsze jednak to, że kombinacja: Bugman's Glow -> Reikland Fleshshade -> Cadian Fleshtone występuje bardzo często na różnych filmikach dla malarzy hobbystów. Przypomniało mi się! To samo próbowałem zaaplikować Blood Secratorowi, Bloodreaversi mają troszkę inny schemat, ale tam równie źle to zostało przeze mnie pomalowane. 

Dobra, pora przestać ględzić i pokazać pierwszego poszkodowanego czyli Gangrena we własnej osobie:






Źle nie wygląda, nie? Ale zrobiłem też kilka zdjęć horyzontalnych i dopiero pokazały niedoskonałości na modelu. W rzeczywistości to lepiej wygląda. Znaczy lepiej wygląda figurka, nie nieścisłości. 





Jeszcze muszę wrócić do wszelakich "dopieszczeń" w malowaniu. Kiedy maluję jaśniejszą linię na np. spodniach wydaję mi się ona zbyt mocna, że za bardzo rozjaśnia daną krawędź. Później następnego dnia się okazuje, że niepotrzebnie korygowałem i mogłem zostawić tak jak było, bo kolor przysechł i zrobił się bardziej stonowany. Potem na zdjęciach w ogóle tych delikatnych muśnięć nie widać i model wygląda bardziej... ubogo. A strasznie się boję tych mocnych kresek, ale chyba muszę dać się przełamać. No i szczerze mówiąc ostatnie etapy malowania modelu odpuściłem, porównując do modelu wyjściowego - czyli tego z filmu Pana Duncana. Były to drobnostki które raczej nie zaważyły by na finalnej ocenie. A jaka ona jest? Człowiek jest marnym sędzią we własnej sprawie. Dlatego ją przemilczę. Ja zabieram się za następną Gangrenę, oby wyszła mi lepiej!


*Killswitch Engage - The Arms of Sorrow

2 komentarze:

  1. Jest coraz lepiej. Ze swojej strony polecam tutoriale z Warhammer TV - można na nich podpatrzyć wiele prostych i efektownych trików malarskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak. Już patrzyłem, są bardzo pomocne. Na pewno będe z nich korzystał w przyszłości.

      Usuń