poniedziałek, 18 listopada 2019

Mysie opowieści #4

"We`ll never be the same
never feel this way again"*



Zitajta!


No i kurde, nie wiem od czego zacząć i jak potraktować posta. Zebrało się trochę materiału budowlanego z którego możemy coś zbudować. Za długo zwlekałem i w efekcie tego trzeba to wszystko porozdzielać. A muszę powiedzieć, że w moim mieście odbyła się Kolekcjonerska Giełda Różności i stwierdzam z pełną powagą, że zaskoczyła mnie pozytywnie. Znalazłem nawet (stare) modele kolejek! Ale to w następnym poście. W tym będzie co innego.

Pomalowałem, pewnie z miesiąc temu,  kolejnego rajdera - czyli orka na dziku. Z miłą chęcią bym rozbudował swoją armię o nowych zielonych wsiowych buraków, ale ogrom pracy jaką bym musiał wykonać powala mnie na łopatki. A i muszę nadmienić, że goście będą potrzebowali przeciwników. Pech chciał, że mojemu "bąbelkowi" podoba się armia Basilea - skąd my znamy ten motyw niebiesko-złoty? Gepetto ma zdechlaków, ale na okrągłych podstawkach dlatego też chłopaki odpadają, chyba że umieścimy ich na tray`ach - co wcale głupim pomysłem nie jest. Tak czy siak, długo jeszcze nie pogram w King`s of War (a mamy już trzecią edycje!). Pozostaje malowanie i nadzieja.






Poczyniłem drobne kroki i nabyłem w końcu te movement trays, a naszukałem się ze znalezieniem odpowiedniego rozmiaru że ho, ho!. Znalazłem w końcu sklep co robi na zamówienie i kupiłem sobie pięć podstawek regimentowych na  reycast.pl.




Niestety moi milusińscy nie mieszczą się całkowicie na owych podstawkach, wystaje ostatnio szereg oraz jedna flanka. Prawdopodobnie będę musiał kiedyś domówić kolejne, minimalnie większe, a tych użyć w przyszłości jako "baza" pod oddział. Czyli nie będzie żadnych podstawek umieszczanych na płycie, tylko od razu kleje figurki na to i jedziemy z koksem. Pamiętać tylko żeby jakoś nawiercić dziurki i umieścić magnesy dymowe, tfu, neodymowe! Trzeba myśleć do przodu, bo umieszczanie pojedynczo  każdego złoczyńcy może powodować lekką frustracje u osób mniej cierpliwych.






Ranty są niestety łamliwe i trzeba na nie uważać, już mi się nieznacznie ułamały ze trzy i chyba będę zmuszony je czymś podkleić. Ale może to wina syna, bo coś tam się nimi bawił, a i ja sam kilka razy umieszczałem wsiowych na tych deseczkach. Powiem jednak szczerze, że bardzo fajnie wyglądają (mimo mojego kiepskiego malowania) te oddziały ściśnięte razem i strasznie chce się grać! Teraz się nie dziwie że przyznawane są punkty na turniejach za pomalowane armie. Bardzo apetycznie to wygląda na żywo.


Forteca z czarnego kamienia


Tym razem nie dałem uciec króliczkowi tylko złapałem go za długie uszy. Żałuje że nie kupiłem kiedyś na alledrogo (zwyczajnie się połaszczyłem na kasę)  podręcznika do gry Full Thrust - Gwiezdne floty wydanego przez wydawnictwo Portal wieeeeki temu. Dziś już bym grał sklejonymi zapałkami albo statkami z Star Wars. Mata imitująca przestrzeń galaktyczną, kilka latających meteorytów (lecących w kierunku ziemi!) i można latać w ruchu wektorowym! Księga miała wszystko co potrzeba, dziś jest trudna do nabycia i można śmiało ją określić jako biały kruk - łatwiej dostać ubranie dla dziecka w Lidlu w poniedziałek o 8 rano. Miałem też chrapkę na starego Warhammer Quest'a, on akurat od czasu do czasu jest dostępny. Dlatego przestałem zwlekać, bo znowu mi coś ucieknie i kupiłem WQ:Blackstone Fortress. Pojawiła się okazja, bo za 36 złotych zamówiłem wszystkie plansze i cały stuff potrzebny do gry, zabrakło tylko... figurek. Ale te będę sobie spokojnie nabywał pojedynczo, a tymczasem użyję dziewczyn i chłopaków z gry Necromenda - może się w końcu do czegoś przydadzą! Jak wygląda sama gra każdy z pewnością już wie, nie ma co jej przedstawiać. Pokaże jeno fotki z kronikarskiego obowiązku.








Pudło jest duże i cholernie ciężkie. Przez chwilę myślałem, że gość się pomylił i wysłał mi kompletną, być może nową grę! Wszystkie elementy były zafoliowane oraz niezwykle dobrze zabezpieczone. Gra  prezentuje się bardzo okazale, jest sporo różnych kart, klimatycznych kafelków i są fajne kostki. Czytam tylko zasady ze słomianym zapałem. Heh, muszę wspomnieć, że miałem problem z odebraniem paczki. Pani na poczcie się widocznie pomyliła i wydała gościowi moją paczkę, i to dosłownie przed sekundą, bo gdy ja wchodziłem to typek właśnie wychodził z wielką, czarną paką. Stałem tam z dobre 10 minut i pani z "okienka" próbowała wyjaśnić zaistniałą sytuacje. Na szczęście gość się wrócił, oddał mi moją grę, a sam zabrał swoją niewielką w porównaniu do mojej paczuszkę - tak sobie myślę, że go żona zawróciła uprzednio delikatnie upominając (nie umiesz czytać, debilu jeden!).  Widać wyraźnie, że gra ocieka chaosem.