środa, 16 stycznia 2019

Escher #3

"I’m a real street nigga
Gotta keep it a rack with my people
Turn the whole squad to bosses
I can't be kickin' shit like I'm Adidas"*


Zitajta!




Jeee! Pierwsze koty za płoty. Kolejna dziewoja pomalowana według własnego pomysłu. Wszystko wskazuje na to, że każda "kobieta mafii" będzie z innej parafii. Poprzednie schematy kolorystyczne do mnie nie przemawiają. Owszem, wszystkie umazałem farbą według własnego uznania i gustu. Nie maluję jak Główny Władca nakazuje, ale to z prostej przyczyny. Brakuje mi kilka kolorów, chyba z osiem - a jakoś nie chce mi się ich dokupować, wolę wydać monety na coś innego. Dlatego maluję intuicyjnie, coś podpatrzę w necie, ale koniec końców i tak robię po swojemu. Po głowie chodzi mi jeszcze kilka motywów, zobaczymy co z tego wyjdzie. Figurka jak zwykle fajna, złożyłem z dwoma sztyletami, bo mi się tak podobało, chociaż z perspektywy gamingu nie jestem pewny użyteczności tej kombinacji. Fucc it! Aha, no i pomalowałem jeszcze trzy elementy widoczne na zdjęciach, czwarty wymaga dokończenia, na szczęście bazowy kolor dumnie leży na powierzchni. Zaglądam w tej chwili do pudła i co ja pacze?! Raz, dwa, trzy, cztery pary ogromnych drzwi! Pięć skrzyń, wieka do nich i inne pierdoły straszą szarym plastikiem. Brrr... strach się bać. No czeka mnie jeszcze sporo pracy, ale fajnie gdybym chociaż część ukończył. Można by grać już na pełnym wypasie, a w przyszłości zestaw mógłby posłużyć do innych gier. Które to zerkają na mnie i nęcą słodką obietnicą emocjonującej rozgrywki.



No to czas na foty, żeby nie było że nie mówiłem, edytowałem zdjęcia nieznacznie przesuwając suwaki (wypełnienie światłem, światła i cienie) w prawą stronę. Na moje oko zdjęcia poprawiłem i przy okazji sobie zadowolenie.





Stali czytelnicy (wiem że tu jesteś!) zauważą że nie maluje oczu. Dlaczego? Bo nie umiem! Taka maszkara później wychodziła, straszyła tymi swoimi wielkimi ślepiami. Na pewno każdy z Was widział już taką Nataszę (tudzież starą ciotkę) z szokująco agresywnym makijażem, obwieszoną ogromną ilością podrobionej biżuterii, do tego intensywny kolor ubioru. Tak to u mnie wyglądało, psuło wizualnie efekt, bo ten jeden element skupiał na sobie cały wzrok. Oczywiście brałem odrobiny farby na czubek pędzla, ale i tak to potem rozlazło się na brwi albo jeszcze dalej. Nie, nie i jeszcze raz nie. Chyba kupię sobie specjalnie pędzel do oczu (może to jej urok, może to Maybelline?). Tak sobie teraz myślę, że sekret tkwi gdzie indziej, może to trzeba robić na trzeźwo?

2 komentarze: