czwartek, 31 stycznia 2019

Mysie opowieści: Znowu w życiu mi nie wyszło

"Getadelt wird wer Schmerzen kennt
Vom Feuer das die Haut verbrennt
Ich werfe ein Licht 
In mein Gesicht
Mein heißer Schrei
Feuer frei
Bang bang
Bang bang"*

Zitajta!


Na początek przedstawię kolejną pomalowaną kobietę mafii. Stwierdzam z całą pewnością, że te koleżanki nie nadają się do malowania dla nowicjuszy. Są zdecydowanie trudniejsze niż koledzy z tego samego boxa - mowa o chłopakach z gangu Goliath. Tamci są bardziej... pulchni, szczegóły bardziej na wierzchu, nic się tam nie wije, nic się nie kryje. Bardzo łatwo dobrać motyw kolorystyczny, ich można polecić na pierwszy ogień. Dziewczyny? Omijać szerokim łukiem dopóki pędzel nie wyrośnie na czole. Trochę (trochę?!) przekombinowałem. Za inspirację posłużyła mi prawdziwa kobieta, sami wiecie, kolczyki/fryzura w kolorze butów i torebki itd. Chciałem jakoś to fajnie zaakcentować, ale się nie udało. O ile przód figsy nawiązuje stylistycznie do poprzedniej, to już reszta niekoniecznie. Raz, że zawaliłem ten kawał szmatki co ma między nogami, dwa, że ta latarnia (?) nie powinna być w kolorze czerwonym (!), a trzy, to te getry na tyłku nie powinny być pomalowane tak samo jak włosy. Summa summarum wszystko się to złożyło na niekorzystny efekt finalny, niechlubnie dołącza do grona brzydkich dziewczyn (cii, jakby co, to ja tego nie pisałem). Poniżej zdjęcia które też do najlepszych nie należą. Na pierwszy ogień idzie fota w trybie HDR, czy to lepiej wygląda? I tak, i nie. Reszta już bez cudakowania z drobnym retuszem na poziomie for idiots.

H D R

Normalsi



Gangerce towarzyszy też "przeszkadzajka" na której użyłem po raz pierwszy pigmentu i tej buteleczki z płynem do robienia wszelakich zacieków oleistych. Na żywo jednak się to fajniej prezentuje, będę uczył się dalej na kolejnych elementach. Dopracować należy użycie pigmeja, bo daje bardzo mocny wizualnie efekt (powyżej zalałem go jednak rust light washem). 


Mech


Udało się pierwszy raz w tym roku w cokolwiek zagrać! Na pulpit (w końcu!) wrzuciliśmy MechWarrior'a: Age of Destruction 2.0, grę którą trzeba kiedyś przybliżyć szanownym czytelnikom bliżej. Szkoda że została zasypana pyłem zapomnienia, czas i (niepotrzebnie) gracze przykryli go grubą warstwą kurzu. Domyślam się, że po części to przez pomalowane figurki. Nie jest to mistrzostwo świata, ale dzięki temu oszczędzasz czas i sałatę, skupiając się w tym czasie na przyswajaniu reguł i granie. Bo muszę uczciwie przyznać, że moim zdaniem to najbardziej skomplikowane zasady w jakie przyszło mi grać małymi ludzikami. Uważam, że już Necromunda ma mniej wyjątków. Mimo to sama rozgrywka nie należy do bardzo trudnej, po prostu trzeba nauczyć się pewnych rzeczy i zapamiętać umiejętności, żeby wiedzieć co i jak. Samej gry nie udało się dokończyć, mimo to ostrze pazury jak wilkołak przed polowaniem. Podoba mi się ta głębia taktyczna i ogrom możliwości. Dodaj do tego karty wyposażenia i pilotów (customizacja) i wachlarz możliwości się powiększa, a to nie wszystko! Są warunki pogodowe zmieniające zachowanie terenu i jakieś karty misji. No i w końcu coś innego niż klasyczne fantasy. Ile można machać mieczem i rzucać firebole? Piechota, poduszkowce, czołgi, samoloty i wszelkiej maści żelazne maszyny kroczące. Kiedyś napiszę recenzję, obiecuję!

Tym wojskiem walczyłem

Kiedyś to było!

The Witcher RPG




Pewnie już słyszeliście o tym, że Copernicus Corporation udostępnił za darmochę starter do polskiej wersji Wiedźmina RPG? Jeśli nie, to daje linka tutaj -->The Witcher RPG Starter Jest to zestaw reguł wraz z krótką przygodą dzięki którym możemy rozpocząć rozgrywkę. Na końcu znajdują się wypełnione karty postaci, wszystko to sprawi, że teoretycznie szybko i bezboleśnie wejdziemy w świat wykreowany, przez nikogo innego, jak przez samego Andrzeja Sapkowskiego. Przeczytałem to w 90%, omijając jakieś błahostki. I jestem zawiedziony. Dostajemy suche reguły, bez żadnych przykładów jak prowadzić np. walkę, bez ciekawostek z interesującego świata, żadnych znanych postaci, zabrakło opowiadania wprowadzającego, no jednym słowem nie ma nic. Nic, oprócz samych zasad. Jak to czytałem, to aż zaschło mi w gardle! Mam w szafce podręcznik do Legendy Pięciu Kręgów, chociaż czytałem go z 15 lat temu, to mogę pewne rzeczy dotyczące mechaniki przywołać z pamięci. 5 żywiołów (piąty element  to "duch") reprezentujących cechy postaci. Każda ta cecha dzieli się jeszcze na dwie kolejne (ale głowy nie dam, piszę to wszystko bez zaglądania do podręcznika, chociaż diobeł kusi). System z grubsza polega na tym żeby rzucić daną pulą kości, ale zachować możemy jedną/dwie/trzy itd. Czyli np. 3z2 - rzucasz trzema, wybierasz dwie. Dla mnie to ciekawy system, na tamte czasy oryginalny. Mogę też na szybko przywołać zasady z Savage Worlds: im wyższa cecha, tym "większą" kością rzucasz (k4 -> k6 -> k8 -> k10-> k12). Pamiętam też, że zasady do D&D 4.0 przypominają skirmisza, możesz spokojnie olać swojego bitewniaka i zagrywać się w dedeki. Mógłbym wymienić jeszcze cechy charakterystyczne innych gier (Wojnacja, Mage Knight czy Age Of Sigmar), ale już nie będę Was zanudzał. Co zapamiętałem z tego startera? Totalnie nic. Sucho jak na Saharze. Żadnych ciekawych smaczków ze swojego świata, nic czym by się wybijał na tle pozostałych graczy (a ci idą wielkimi krokami!). W tym roku dostaniemy takie hity jak D&D 5.0 i Warhammera 4.0 (nie liczę udanej zbiórki na Zew Cthulhu). Rozumiem, że starter to taki przedsmak, taki kawałek ciasta na spróbowanie. Przedstawienie tylko samych reguł  jest dla starych wyjadaczy, a ci znają je przecież z Cyberpunka 2020, bo ponoć na tym silniku hula sama gra. Zabrakło tego wszystkiego, za co uwielbiamy krainy w którym żyje Wiedźmin: oddechu strzygi na karku, świstu przecinającego miecza, krzyku bólu i rozpaczy umęczonego ludu. Starter moim zdaniem do niczego nie zachęca, a boję się, że wręcz zniechęca. Na ostateczny werdykt trzeba oczywiście poczekać. Mam nadzieję, że oryginalny podręcznik będzie tak mocno ociekał miodem, że wtedy wszystkie niedźwiedzie z okolicy przyjdą do Twojego pokoju.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz